Artykuł 1

Artykuły  » Michała Górnego » Artykuł 1

Michał Górny

 

Początki broni czarno prochowej w Królestwie Polskim – opis i analiza.

 

            Niewiele jest wynalazków równie przełomowych i istotnych jak broń palna. Broń ta odmieniła w sposób nieodwracalny pole bitwy, wprowadzając szereg nowych zasad, reguł. Wraz z tym postępem odszedł do lamusa średniowieczny model prowadzenia wojny. Do tej pory chaotyczne i często mające charakter indywidualnych starć pole bitwy, z biegiem czasu zastąpione zostało uporządkowanym ruchom formacji piechoty czy kawalerii. Ale znów, i to pole bitwy odeszło w niepamięć, wraz z przeistoczeniem się broni palnej opartej na prochu czarnym w broń gwintowaną korzystającą z prochu bezdymnego. Wraz z udoskonalaniem broni palnej udoskonaleniu ulegały inne kwestie militarne – strategia, taktyka, umundurowanie i wyposażenie, wreszcie transport. Tylko człowiek został ten sam.

            Skoro broń palna na trwale odcisnęła się na historii świata, wydaje się rzeczą oczywistą, iż podobny wpływ miała na historię Polski. Celem tej pracy jest zanalizowanie średniowiecznych początków broni czarnoprochowej na terenie Królestwa Polskiego. Przez analizę rozumie się zbadanie śladów zostawionych w źródłach pisanych, oraz interpretacja źródeł archeologicznych odkrytych na terenie Polski.

            Najważniejszymi przekazami źródłowymi, w których znajdują się istotne informacje na temat zastosowania broni palnej są: kronika Janka z Czarnkowa, „Kronika konfliktu” nieznanego autora, oraz roczniki Jana Długosza. Do analizy posłużą także rejestry i spisy. Źródła archeologiczne użyte przeze mnie to znaleziona w Kaliszu pierwsza na naszych ziemiach broń ręczna, bombarda z Kurzętnik, oraz odnalezione w roku 1968 kule armatnie na polach nikomu nieznanej miejscowości Grunwald.

            Osobom szerzej zainteresowanym tematem broni czarnoprochowej polecam prace łódzkiego bronioznawcy Andrzeja Nadolskiego. Badacz ten dokonuje przeglądu i analizy średniowiecznej broni białej i strzelającej od XII do XV. Natomiast osobom zainteresowanym tematyką broni palnej od strony archeologicznej, polecam studium Piotra Strzyża pt „ Średniowieczna broń palna w Polsce”. Jest to książka zawierająca najnowszy stan badań, z zabytkami nie opracowanymi przez innych badaczy.

Analizując ten temat, nie należy ograniczać się jedynie do terenów królestwa Polskiego. Należy, bowiem nakreślić także szerszy kontrast – zbadać, z której strony czerpano wzorce, oraz skąd importowano pierwsze egzemplarze. Istotnymi elementami tej układanki będzie na pewno Zakon Krzyżacki, oraz istniejące w późniejszym okresie husyckie Czechy. Zwrócić uwagę należy również na kwestię prochu czarnego – zwłaszcza na jej dostępność i sposób produkcji. Kolejnym istotnym zagadnieniem jest próba oszacowania skutków pojawienia się tej broni, należy tu zwrócić uwagę zarówno na efekty doraźne jak i długofalowe.

            Broń palna zawitała na stałe do naszego kraju dosyć późno, mianowicie za pierwsza pewną datę użycia broni czarnoprochowej należy uznać rok 1383, podczas oblężenia Pyzdr. Wcześniej panowało przekonanie, iż  pierwsza wzmianka pochodzi z wydanego w roku 1347 Statutu Wiślickiego, króla Kazimierza, aczkolwiek na chwilę obecną fragment tego tekstu uznaje się za odwołanie do broni miotającej. Tak, więc za początkową datę, od której zacznę moją analizę, będzie rok 1383. Biorąc pod uwagę, iż pierwsze pisane wzmianki pochodzą z roku (najprawdopodobniej) z roku 1313, a już na pewno z roku 1326 (De Notabilitanibus
Sapiens et Prudentia Regum, Waltera de Milimete)[1] to należy stwierdzić, iż broń ta przybyła do Polski z dużym opóźnieniem. Za końcową datę tej pracy uznałem rok 1411, czyli koniec wojny z Zakonem Krzyżackim, podczas której obie strony posiadały w swoich szeregach zarówno artylerię, jak i broń ręczną.

            Przed rozpoczęciem tematu, wypada nakreślić początki prochu czarnego i broni palnej w ogóle, zaczynając oczywiście od Chin. Powszechnie uważa się, iż czarny proch przywędrował do Europy właśnie ze wschodu, za pośredników mając Mongołów. O ile faktycznie zgodzić możemy się co do pierwszeństwa wynalezienia tego materiału, oraz broni palnej (lufa armaty, odlana z brązu z roku 1288, znaleziona niedaleko Harbinu) to nie możemy być pewni, że naprawdę dotarł on ze wschodu. Istnieje, bowiem teoria, jakoby ponownego odkrycia prochu czarnego dokonali Robert Bacon oraz Bertold Schwartz, mnich z Freiburga, od którego nazwiska miała pochodzić nazwa (Schwartz – Czarny). Czym właściwie jest proch? Jest to mieszanka składająca się z saletry(75%) węgla drzewnego (15%) oraz siarki (10%). Substancja ta, w normalnych warunkach spala się szybkim płomieniem, nie przejawiając chęci do wybuchania. Użyta zaś jako ładunek, tzn. poddana odpowiedniemu ciśnieniu i pozbawiona dostępu do tlenu, powoduje wybuch. Pierwotnie proch wykorzystywany był do produkcji broni miotanej np. ceramicznych granatów, strzał zapalających, czy pocisków do katapult. Dopiero przełom XIII i XIV wieku przyniósł znaczące zmiany w tej materii.

            Jak wspominane było wyżej, pierwsza pewna wzmianka na temat broni palnej pojawia się w kronice Janka z Czarnkowa, autora piszącego po śmierci Kazimierza III Wielkiego. W roku 1383, podczas wojny domowej toczonej przez rycerskie rody Nałęczów i Grzymalitów. Wzmianka dotyczy oblężenia miasta Pyzdry:

„Zdarzyło się, przedtem nim miasto zostało oddane ziemianom, że pewien rzemieślnik Bartosza wyrzucił z powietrznej piszczeli [de aereo pixide] kamień do bramy miejskiej, który, przebiwszy dwa jej zamknięcia, uderzył w przyglądającego się temu, a stojącego na ulicy miasta po drugiej stronie bramy, plebana z Biechowa, Mikołaja, z tak wielką siłą, iż od tego uderzenia padł on i natychmiast wyzionął ducha.”[2]

            Z tego niewielkiego fragmentu tekstu jesteśmy w stanie wydobyć kilka istotnych informacji. Podstawową informacją jest oczywiście to, że w roku 1383 użyto broni  palnej – z tego możemy wywnioskować, iż broń ta nie tylko znana była już wcześniej, ale nie funkcjonowała jako swego rodzaju „ciekawostkę” tylko wykorzystana była zgodnie ze swoim przeznaczeniem, przez osobę potrafiącą się nią obsługiwać. Jednakże musiała być na tyle słabo rozpowszechniona, że fakt jej użycia został zanotowany w kronice, w charakterze ciekawostki – możemy tylko spekulować czy większym powodem opisania tego zdarzenia było użycie tej broni, czy raczej sposób, w jaki zginął pleban. W tym tekście są jednak też inne ciekawe informacje. Dowiadujemy się bowiem, nie tylko, że to była broń palna, ale także jaki był jej rodzaj, kto ją użył, oraz jakiego pocisku użyto.

Zwróćmy najpierw uwagę na broń. W łacińskim tekście użyto sformułowania „aereo pixide” co oznacza „powietrzną piszczel” lub „miedzianą piszczel”. Może to oznaczać zarówno broń ręczną, jak i armatę. Zwróćmy, więc uwagę na obie możliwości. Od dawna pokutuje, utrwalony przez starszą literaturę pogląd, iż piszczel, zwana także rusznicą, była ręczną bronią palną używaną w XVII wieku – miała stanowić ulubioną bron kozaków zaporoskich i być czymś pośrednim między arkebuzem, hakownicą, a muszkietem. Była to broń o prostej konstrukcji, długiej kolbie i osadzonej na niej lufie. Broń miała posiadać zamek lontowy lub kołowy. I faktycznie, w XVII wieku używano broni zwanej piszczelą (lub piszczałą). Powyższa definicja jest jednak niekompletna – piszczele powstały już w XIV wieku i stanowiły pierwsze modele ręcznej broni palnej.

Od dawna trwa spór na temat poprawnej definicji pierwszych piszczeli, zwanych także rusznicami – dyskusje trwają zwłaszcza w gronie naukowców czeskich i polskich. Według czeskich badaczy, piszczel to ręczna broń palna, stosowana przez czeskie wojsko, składająca się z lufy osadzonej na długim trzonie, pełniącym rolę prymitywnej kolby. Jej kaliber waha się od 1,5 cm do 2 cm, a długość lufy od 20 do 30 cm. Odmienne, szersze stanowisko prezentuje Jan Szymczak, wg którego piszczel to pierwowzór wszelkich innych broni czarnoprochowych. W swej najstarszej postaci tworzyła ją małokalibrowa krótka lufa, okrągła lub wielokątna w przekroju, o pogrubionej ściance komory prochowej oraz wylotu. Lufa taka miała być łączona z łożem na dwa sposoby: umieszcza we wgłębieniu drewnianego kloca, lub wbijając trzon w metalową tuleję stanowiącą dolny kraniec lufy. Z kolei rusznice to  broń o lufie o przekroju wielokątnej lub okrągło wielokątnej u wylotu często zakończona lejkowato. Kolba rusznicy miała być skierowana do dołu. Obecnie propozycja Jana Szymczaka jest jedną z najbardziej popularnych teorii, z którą zgadzają się także uczeni czescy.[3] W ramach tej pracy zostanie ona przyjęta jako najbardziej prawdopodobna.

 Po zdobyciu Pyzdr, wojska Wincentego z Kielczy kierują się na Kalisz, miasto które poddaje się bez walki, mimo kontynuacji działań wojennych, oddziały wojskowe już do samego końca wojny domowej do Kalisza nie wróciły. Z tego miasta zaś pochodzi najstarszy zabytek broni czarnoprochowej. Pomijając możliwość zagubienia broni w czasach pokoju, archeolodzy stosując metody datowania względnego, datują ten zabytek właśnie na lata 80 XIV wieku. Jest niewielkich rozmiarów, wykonana z brązu. Jej długość całkowita wynosi 5,7 cm, z czego 2,9 przypada na samą lufę, 2,8cm zaś na komorę prochową. Zabytek ten, ze względu na swoje cechy, zaliczany jest do kategorii broni ręcznej.

            Czy jednak w kronice Janka z Czarnkowa na pewno mamy do czynienia z bronią ręczną? Wiemy z historii, iż wcześniej od broni ręcznej pojawiła się broń oblężnicza, w postaci prymitywnych bombard. Zauważmy też, jakie były skutki użycia tej broni – pocisk przebił bramę i zabił na miejscu człowieka. Na chwilę obecną, nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy średniowieczna broń ręczna była w stanie dokonać czegoś podobnego, jest to spowodowane głównie niestarannym sposobem przeprowadzania testów z tą bronią, i uzyskaniem niekompletnych wyników, z powodu pominięcia szeregu czynników. Wciąż jednak pozostaje kwestia nazewnictwa – broń oblężnicza zwana była pierwotnie „puszką”. Aczkolwiek, najprawdopodobniej kronikarz zastosował terminologię mu znaną, a niekoniecznie poprawną.

Dla XIV i XV wieku jesteśmy w stanie wydzielić trzy rodzaje broni ciężkiej. Były to : bombardy (murołomy) broń komorowa (foglerze) oraz armaty. Ze względu na chronologię, najbardziej interesują nas bombardy, bowiem foglerze oraz armaty to broń palna używana odpowiednio, od połowy wieku XV, oraz od końca XV wieku. Na miano „bombardy” zasługuje broń o szerszej części lufowej o długości od 3 do 7 kalibrów (średnic pocisku) kuli. Była to broń odlewana z brązu lub kuta ze sztab żelaznych, mocowana do klocowatego łoża, za pomocą metalowych obejm. Opis bombardy ze źródła z XIV wieku przedstawia się tak:

„Bombarda jest urządzeniem żelaznym, bardzo mocnym, mającym z przodu szeroki przewód, w którym umieszcza się okrągły kamień, o tym samym kształcie, co przewód, a z tyłu działo dwa razy dłuższe niż przewód, z którym jest związane, ale węższe; do innego wkłada się czarny proch zrobiony z saletry, siarki i węgla z drzewa wierzbowego przez otwór tego działa w kierunku wylotu. I gdy otwór rzeczonego wylotu zostanie zatkany z jednej strony drewnianym czopem wbitym do wnętrza, a z drugiej umieszczonym tam okrągłym kamieniem, podkłada się ogień przez małą dziurkę w dziale i siłą zapalonego prochu kamień zostaje bardzo gwałtownie wyrzucony” [4]

W polskich zbiorach znajduje się tylko jedna bombarda zgodna z powyższym opisem – jest to bombarda odnaleziona w 1941 roku w ruinach zamku krzyżackiego Kurzętniki. Została odlana z brązu i ma dwie odrębne komory. Jej długość całkowita wynosi 50,7cm, waży zaś 42 kilogramy. Jej cena szacowana jest na ok 3,5 grzywny. Działo jest datowane na początek wieku XV, użyte była najprawdopodobniej w czasie „wojny głodowej” roku 1414, aczkolwiek niewykluczonym jest użycie tej broni w roku 1410, kiedy to wojska Jagiełły pojawiły się nieopodal Kurzętnik.

Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do naszego Janka z Czarnkowa i jego pixide.  Użytkownikiem broni jest rzemieślnik - wniosek nasuwa się o tyle prosty co oczywisty i niekwestionowany – broń czarnoprochowa używana była pierwotnie przez stan mieszczański. Istnieje kilka powodów stojących za tym faktem – po pierwsze, gros handlu prowadzony był przez miasta i mieszczan, dzięki któremu większość nowinek docierała najpierw do większych ośrodków miejskich. Drugą przyczyną był zestaw zwyczajów i zasad składających się na szeroko pojmowaną „kulturę rycerską” w myśl, której broń dystansowa, ( a zwłaszcza broń palna) nie była bronią godną rycerza. Nie sposób nie wspomnieć także o kosztach i kwestii murów miejskich, do obrony, których bombardy i hakownice wydały się wręcz stworzone. Do oblężeń też, swoją drogą.

Pociskiem użytym do piszczeli był kamień. Był to oczywiście kamień obrobiony w kształcie kuli. Jednakże nie był to jedyny surowiec, z którego produkowano pociski. Często stosowano także pociski ołowiane, szklane, gliniane i żelazne. Na chwilę obecną w Polskich zbiorach muzealnych znajdują się 104 zabytki pocisków do broni ręcznej, oraz 1108 kul armatnich. Różnią się oczywiście rozmiarem, dla pocisków do piszczeli i hakownic ustalono maksymalną średnicę 3 cm – kule o średnicy większej uznawane są jako pociski armatnie.[5]

W przypadku kul kamiennych, najczęściej użytym materiałem był granit i piaskowiec – dotyczy to zarówno pocisków o średnicy do 3cm jak i ponad. Do broni ręcznej najczęściej stosowano jednak kule ołowiane, ze względu na łatwość obróbki i duży ciężar, co przekładało się na dużą siłę przebicia. Co równie ważne, ołowiana kula w mniejszym stopniu niż pociski żelazne czy kamienne, niszczyła przewód lufy. Zalety ołowianych kul doprowadziły do stopniowego wyparcia innych materiałów. Mówimy tutaj o broni ręcznej, do armat większego kalibru częściej i chętniej stosowano kule żelazne – było to spowodowane niższym kosztem materiału. W przypadku używania ołowiu jako pocisków do broni ręcznej, przeważył fakt, iż były one łatwe w odlaniu. W związku z powyższym, nie dysponujemy wieloma przykładami kul żelaznych.

Kwestią, która od lat budzi kontrowersję, jest sprawa użycia kul szklanych. Ostatecznym potwierdzeniem teorii o użyciu szkła było odnalezienie 48 kul podczas wykopalisk na zamku w Pucku, gdzie 35 kul wykonanych było z zielonego szkła. Były to pociski niewielkie, od 14mm do 18mm. Były one tańsze od ołowianych i łatwiejsze w przygotowaniu od kamiennych. Jedynym problemem był obowiązek uprzedniego zamówienia tych pocisków, ze względu na fakt niewystępowania w każdej wsi huty szkła. Równie kontrowersyjne wśród współczesnych badaczy są kule gliniane. Wątpliwości wywołuje ich wątpliwa wytrzymałość, poddana próbie podczas wystrzału. Znaleziska archeologiczne nie są częste, aczkolwiek odnajdujemy zarówno kule nadające się do piszczeli, jak i bombard. Często są to pociski spłaszczone i okopcone. Rzadkość występowania związana jest zarówno z niewielką produkcją, jak i z kiepską wytrzymałością, co sprawia, że szczątki kul są trudne do odnalezienia.

            Ilość wzmianek w źródłach pisanych, na temat broni palnej, wzrasta drastycznie od lat 90' wieku XIV, są to zarówno wzmianki dotyczące broni ręcznej, jak i armat. I tak z lat 1391, 1392, 1393 pochodzą rachunki miasta Krakowa dotyczące broni palnej. W roku 1391, miasto podarowało Królowi Jagielle (na użytek wojny z Władysławem Opolczykiem) broń palną. Dużo większe znaczenie mają wydarzenia z roku 1392, kiedy to miasto przekazało zarządzającemu artylerią Heymanowi 4 i 1/4 cetnara miedzi miękkiej i 4 cetnary miedzi twardej. Zdaniem Jana Sztetyłły, przekazany surowiec miał zostać użyty do odlewania dział. Co za tym idzie, rok 1392 uznać możemy za początek stwierdzonego odlewnictwa dział. Wzmianka z roku 1393 dostarcza nam cennych informacji na temat znaczenia zawodu puszkarza.

„Ad mandatum dni Regis pro cassida dicta brzelbicza IV marc, pro petorali 1/2 marc, pro begwanti II marc, pro scorky 1/2 marc, pro szorcel I marc, pro cirotecis I fert”[6]

            Z powyższego zdania wynika, iż puszkarza (o imieniu Zbrożko) wyposażono w pełną, i niewątpliwie bardzo kosztowną, zbroję płytową. Ilość wzmianek dotyczących puszkarzy rośnie systematycznie od początku XV wieku. I tak pod rokiem 1404 wymieniony został we Lwowie bezimienny puszkarz (magistro pixidum). Do tegoż miasta przybywa w roku 1406 puszkarz Laurencius Kuaczil. Miasto w roku 1412 otrzymało nowego puszkarza o nazwisku Petrus Scheffeler. Najistotniejsza wzmianka pochodzi jednak z roku 1414 kiedy to lwowski puszkarz Lawrencius Hellenbaz zamawia od miasta miedź, co świadczy o uruchomieniu odlewni broni palnej. Z początku wieku XV pochodzą także kolejne przykłady użycia armat -w roku 1403 książę Witold, podczas oblężenia Smoleńska miał użyć niejakich, „bombardarum”, czyli bombard.[7]

Zostawmy jednak drobne wzmianki a skupmy się na najważniejszych źródłach, czyli „Kronice Konfliktu” oraz na Janie Długoszu. Z obu tych dzieł wybrałem fragmenty dotyczące Wielkiej Wojny z Zakonem Krzyżackim z lat 1409- 1411. Tekst pierwszy dotyczy Bitwy pod Grunwaldem, i przedstawia moment użycia bombard przez Zakon. Fragment „Roczników...
Długosza opisuje zaś moment oblężenia Malborka przez wojsko Jagiełły.

„ A na samym początku tego deszczu, działa wrogów, bo wróg miał liczne działa, dwukrotnie dały salwę kamiennymi pociskami, ale nie mogły naszym sprawić tym ostrzałem żadnej szkody; i wnet [wrogowie] przy pierwszym starciu z ludźmi króla zostali odrzuceni od tychże dział na bez mała staje”[8]

            Po przeczytaniu powyższego źródła, możemy zwrócić uwagę na znikomą użyteczność wczesnej artylerii w warunkach polowych. I faktycznie- była to broń ciężka w transporcie, wysoce niecelna i powolna w ładowaniu – Krzyżacy zdołali odpalić jedynie dwie salwy, po czym obsługa dział musiała się wycofać. Co ciekawe, wojsko Polsko- litewskie także posiadało artylerię, ta jednak nie została użyta na polu bitwy. Była to artyleria ciężka, o czym świadczy zapiska Jana Długosza, o czterokonnych zaprzęgach do dział[9]. Niestety poza kilkoma wzmiankami, nie dysponujemy większą ilością informacji na temat użycia broni czarno prochowej pod Grunwaldem. Możemy dodatkowo stwierdzić, iż Krzyżacy nie użyli cięższej artylerii, jedynie hufnic – dział o szerokim wylocie, i krótkiej komorze na pocisk[10]. W związku z tym odwołajmy się po raz kolejny do archeologii. Na polach grunwaldzkich odnaleziono kilka kul armatnich – w roku 1968 prof. Sven Ekdahl, podczas prospekcji terenowej odnalazł pocisk o średnicy 15 cm i 3 kg wagi, jednakże ten sam pocisk został później zweryfikowany przez Romualda Odoja, który poprawił średnicę na 25 cm[11]. Inny pocisk, przechowywany w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, ma średnicę 11,5 cm, wykonany jest zaś z granitu. Inne pociski, które być może pochodzą z Grunwaldu znajdują się w Muzeum Warmii i Mazur – charakteryzują się średnicą 13 i 14 cm, ważą zaś odpowiednio 2.5 i 3 kg. Waga i rozmiar kul potwierdza hipotezę o nie użyciu artylerii o większym kalibrze.

            Przejdźmy teraz do oblężenia Malborka:

„Król Polski Władysław nakazuje tej samej nocy [26/27 lipca] wciągnąć ciężkie działa do kościoła miejskiego, bez przerwy bije z nich w zamek. Umieszczono inne działa w wojsku litewskim, jedne obok przedmurza, inne u przyczółka spalonego mostu po drugiej stronie Wisły, i z nich wszystkich bito bardzo silnie w zamek z czterech stron”[12]

            Przede wszystkim musimy poprawić naszego dziejopisa w jednej materii – nie jest możliwym, aby do kościoła wniesiono ciężką artylerie, ze względu na jej rozmiary i wagę. Szacuje się, iż rzeczona artyleria ważyła jedynie do 100 kg.[13] Z powyższego fragmentu wynika, iż artylerią dysponowali zarówno Polacy, jak i Litwini, co nie powinno budzić zdziwienia, zwłaszcza w kontekście użycia artylerii podczas oblężenia Smoleńska w roku 1403. W przeciwieństwie zaś do wojsk krzyżackich pod Grunwaldem, artyleria została użyta prawidłowo – do oblężenia. Długosz dostarcza nam także istotne informacje dotyczące zasięgu. Część artylerii bowiem rozlokowana była na drugim brzegu Nogatu, skąd skutecznie ostrzeliwano pałac Wielkiego Mistrza, na Zamku Średnim. Kule musiały pokonać dystans około 250 metrów, co wcale nie przeszkodziło w dokonywaniu spustoszeń.[14]

            Przejdźmy teraz do wniosków, jakie nasuwają się nam po analizie wszystkich przedstawionych fragmentów źródeł pisanych oraz archeologicznych. Przede wszystkim musimy zauważyć, iż broń czarno prochowa nie pojawiła się na naszych ziemiach w charakterze broni przełomowej czy „cudownej” Używana była często ze skutkiem średnim, lub nawet mizernym (vide bitwa pod Grunwaldem). Wynikało to zarówno ze stanu technologicznego broni, jak i niewielkiego doświadczenia artylerzystów i dowódców polowych. Mimo wszystko zarówno broń oblężnicza, jak i ręczna stawały się coraz bardziej popularne. Było to związane z ich możliwościami, ceną, oraz wyszkoleniem strzelców. Bombardy, początkowo używane w niewielkiej liczbie, i traktowane bardziej jako ciekawostkę, były w stanie dokonać większych spustoszeń niż trebusze, onagery czy inne machiny oblężnicze, o czym niechybnie przekonał się oblężony Malbork. Broń ta była stosunkowo tania – oczywiście w zależności od materiałów i wielkości. W przypadku broni ręcznej dochodzi inny aspekt – była to broń, którą mógł posługiwać się każdy. Wyszkolenie łucznika czy kusznika było długie i kosztowne. Z piszczeli lub hakownicy mógł strzelać prosty chłop już po kilku dniach szkolenia, polegającego głównie na nauczeniu komend i pokazaniu, którą stroną się strzela.

            Broń palna, mimo że pojawiła się w momencie triumfu łuku (czasy wojny stuletniej) potrzebowała jedynie stulecie by na stałe zagościć w arsenałach krajów europejskich, w tym Polskich. Broń ta pojawiła się stosunkowo późno, szybko jednak nasz potencjał dogonił kraje zachodniej europy – i to zarówno pod względem ilościowym, jak i jakościowym.

 

Bibliografia:

Piotr Strzyż. Średniowieczna broń palna w Polsce. Studium archeologiczne, Łódź, 2011.

Andrzej Nadolski. Uzbrojenie w Polsce średniowiecznej 1350-1450, Łódź 1990.

 

Teksty źródłowe:

Autor nieznany. Kronika konfliktu Władysława króla polskiego z Krzyżakami w roku pańskim 1410. Muzeum Warmii i Mazur, 1987

Janko z Czarnkowa. Kronika. Wstęp. Jerzy Wyrozumski. Wyd. Universitas, 2001.

Jan Długosz. Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego. Państwowe, Wydawnictwo Naukowe, 1962



[1] Andrzej Nadolski, Uzbrojenie w Polsce Średniowiecznej 1350-1450. str. 321.

[2] Kronika Janka z Czarnkowa str. 121.

[3] Piotr Strzyż .Średniowieczna broń palna w Polsce. str. 21-22.

[4]    Cronicum Tarvisinum cyt. Za Ph. Contamine, Wojna w średniowieczu, tłum. Jan. Czajka. Warszawa 1999, s 151.

[5] Piotr Strzyż. Średniowieczna broń palna w Polsce. str. 44.

[6]

[7] Andrzej Nadolski, Uzbrojenie w Polsce Średniowiecznej 1350-1450. str. 334-337.

[8] Kronika konfliktu str. 11-12.

[9] Jana Długosza, Roczniki.... ks. 10 i 11 str. 74;75.

[10]  Piotr Strzyż Średniowieczna broń palna w Polsce. str. 87.

[11]    Ibidem. str. 86.

[12] Jana Długosza, Roczniki…, ks. 10 i 11, str. 153 -154.

[13]  Ibidem; str 90.

[14] Piotr Strzyż. Średniowieczna broń palna w Polsce. str. 165.