Artykuł 1

Artykuły  » Tomasza Kotali » Artykuł 1

  Sprawa śmierci cesarza bizantyńskiego  Romana III Argyrosa

(1028-1034)

[w wersji podstawowej wydrukowano w zbiorze Historia Bizancjum,     pod red. Waldemara Cerana /w:/ Acta Universitatis  Lodziensis, Folia Historica 80/2005, s. 101-116].   

 

„Kronika, opracowana przez arcymądrego mnicha, ekscelencję Michała, opowiadająca czyny cesarzy Bazylego i Konstantyna Porfirogenetów, po nich – Romana Argyrosa, po nim – Michała Paflagończyka, po nim – jego siostrzeńca Michała, który zaczął od godności cezara, następnie – dwu rodzonych sióstr purpuratek, księżniczki Zoe i księżniczki Teodory, oraz panującego wespół z nimi Konstantyna Monomacha, później – tej z obu sióstr, która panowała jako jedyna cesarzowa, mianowicie księżniczki Teodory (po niej – Michała Starego), po nim –Izaaka Komnena, aż do obwołania cesarzem Konstantyna Dukasa”.

 

Przedmiotem badania niniejszego artykułu są wydarzenia, które rozegrały się  w  pierwszej połowie roku 1034 w Wielkim Pałacu Cesarskim                         w Konstantynopolu i doprowadziły do śmierci cesarza Romana III Argyrosa (1028-1034)[1]. 

Baza źródłowa przedstawiająca wydarzenia ostatnich miesięcy panowania Romana III Argyrosa jest obszerna. Wyczerpujących relacji dostarczają przede wszystkim: kronika Michała Psellosa[2] oraz kronika Jana Skylitzesa[3] wskazujące na otrucie, jako główną przyczynę śmierci cesarza. Walor pierwszej  polega nie tylko na przedstawieniu toku wydarzeń, w przypadku choroby i śmierci cesarza relacjonowanych Psellosowi przez naocznego świadka, lecz także na ukazaniu wnikliwej charakterystyki psychologicznej prezentowanych postaci i co za tym idzie, stworzeniu możliwości śledzenia motywów ich działania. Z kolei Jan Skylitzes - będąc osobą wysoko postawioną na dworze - miał możliwość obserwowania z bliska ostatnich miesięcy panowania  Romana III. Nieco mniejszej wartości pod względem przydatności do zbadania kwestii przyczyn śmierci cesarza, chociaż nie pozbawione swoistego kolorytu, są kroniki: Jana Zonarasa, Jerzego Kedrenosa i Michała Glykasa[4], których autorzy  opierali się na kronikach Psellosa i Skylitzesa,  co nie przeszkadzało im wskazywać na utopienie, jako główną przyczynę śmierci cesarza. Na koniec warto jeszcze wspomnieć o arabskiej kronice Yahii z Antiochii (1066)[5] dotykającej panowania ostatnich przedstawicieli dynastii macedońskiej.

Dla  odmiany i w kontraście do walorów bazy źródłowej, stan badań  w kwestii wydarzeń będących tytułowym przedmiotem uwagi niniejszego artykułu jest niezadowalający. W różnych opracowaniach naukowych, w których znajdują się informacje na temat rządów Romana III, można co najwyżej znaleźć krótkie wzmianki o jego nagłej śmierci. Miała ona nastąpić  w wyniku zawału, utopienia lub otrucia. Bliżej jednakże nad tym się nie zastanawiano[6]. Tymczasem źródła pozwalają  nie tylko na wskazanie bezpośredniej przyczyny zgonu cesarza, ale i pozwalają zastanowić się nad powodami, które doprowadziły do owej nagłej śmierci.

Konflikt Romana III z  Zoe, córką Konstantyna VIII, poślubioną przez niego na kilka dni przed objęciem tronu, narastał od samego początku jego panowania[7]. Cesarzowa, której mąż nie tylko nie darzył miłosnym uczuciem, ale i odsunął od władzy i cesarskiego skarbca, zainteresowała się Michałem z Paflagonii,  przystojnym młodzieńcem, stawiającym pierwsze kroki na bizantyńskim dworze. Był on młodszym bratem  wpływowego eunucha Jana Orfanotrofosa[8]. Ponieważ  Zoe pałała coraz większą miłością do  Michała, pojawiła się szansa, aby to właśnie Michał został następcą Romana III, jako małżonek cesarzowej. Rzecz jasna, małżeństwo nie mogło być zawarte, dopóki żył Roman III i dziwnym zbiegiem okoliczności u Romana III zaczęły pojawiać się pierwsze symptomy choroby, która nasiliła się od lutego 1034 r. i doprowadziła do jego zgonu w nocy z 11 na 12 kwietnia 1034 r. Ale czy był to dziwny zbieg okoliczności, czy wynik przemyślanych, zaplanowanych zabiegów? Źródła odpowiadają na to pytanie w różny sposób.

 Psellos był zaskoczony tajemniczą chorobą:  „a później co się dzieje? Choroba, jedna z tych, które są bardzo rzadkie i ciężkie, owładnęła również cesarzem”[9].  Wypadanie włosów z głowy i brody wskazywane jest w źródłach jako główny symptom choroby cesarza[10]. Innymi objawami miały być: zaburzenia oddychania, opuchnięta twarz i podobieństwo cesarza do osoby zmarłej[11].  Ponadto wg relacji Psellosa ciało cesarza zaczęło nagle psuć się i ropiało od wewnątrz, wystąpiły: spadek apetytu, bezsenność, cierpkość charakteru, zrzędne usposobienie, gniew, porywczość, krzyk, cesarz stał się nieufny, niemiły, nieprzystępny, „opuścił go śmiech, a wraz z nim znikły życzliwość duszy, słodycz charakteru”; nikomu nie wierzył, sam nie wzbudzał zaufania, poniżał otoczenie, stał się drażliwy[12]. Według Kedrenosa choroba cesarza miała być długa i powolna[13]. Cesarz postanowił jednak zachowywać pozory dobrego zdrowia i nie zmieniając swojego podejścia do obowiązków nadal uczestniczył bez okazywania  zmęczenia w długich dworskich ceremoniach; poddawał się także zabiegom lekarskim, które do pewnego stopnia mogły łagodzić objawy choroby [14].  Kronikarze zatem zgodnie informują, że w ostatnim okresie swojego życia cesarz był poważnie chory; wykluczając zaś śmierć cesarza z przyczyn naturalnych jedni wskazują na otrucie jako przyczynę jego zgonu, inni z kolei  mówią o utopieniu[15]. Wszyscy kronikarze: Psellos, Skylitzes, Kedrenos, Zonaras i Glykas wyraźnie sugerują, że cesarza usiłowano wpierw otruć, a następnie utopiono. Jednak Psellos i Skylitzes poświęcają wiele uwagi objawom choroby cesarza, która miała być skutkiem podania trucizny. Kedrenos, Zonaras i Glykas kwestię zatruwania marginalizują ograniczając się jedynie do wzmianki o tym  i wskazują na utopienie jako na fakt, który zakończył życie Romana III.  

              Psellos jako jedyny z kronikarzy podaje nazwę rośliny, która posłużyła sprawcom do uśmiercenia cesarza, bowiem - jak  pisze -  „wpierw zaczarowali oni cesarza za pomocą środków odurzających, a później dodawali mu również ciemierzycy”[16].  Skylitzes opisując chorobę cesarza wspomina jedynie o użyciu jakichś środków farmakologicznych  powodujących powolną śmierć[17]; objawami długotrwałej choroby było wypadanie włosów z policzków i brody[18].  Istnieje zatem możliwość, że władcę odurzano, by on sam, ani  otoczenie  nie mogli zorientować się w powolnym zatruwaniu. Owe relacje  kronikarzy o stosowaniu środków farmakologicznych, zapewne ziół odurzających, wzmagają   podejrzenie, że sprawcom zbrodni zależało na wywołaniu wrażenia śmierci cesarza z przyczyn naturalnych. Środkami tymi nie mogły  być  grzyby halucynogenne, bo poza halucynacjami i pobudzeniem nerwowym nie dają żadnych objawów pokrywających się z objawami choroby cesarza. Trudno byłoby ukryć fakt ich podania w przypadku zastosowania większej dawki i nagłego zgonu Romana III.  Z tych także względów należy wykluczyć wszelkie trucizny pochodzenia roślinnego dające wyraźne, łatwe do identyfikacji objawy np. zapachowe lub smakowe[19], mimo iż wywoływały skutki  tożsame lub zbliżone do objawów choroby cesarskiej. Ale można  wskazać kilka roślin trujących, z których preparaty mogły być w tym przypadku zastosowane. Rozważeniu podlegają  wyciągi z pokrzyku wilczej jagody (Atropa belladonna, mandragoras), lulka czarnego (Hyoscyamus niger, uoskuamws  o melas),  bielunia  dziędzierzawy (Datura stramonium, strucnos o manikos lub perittos) i wzmiankowanej zazwyczaj przy okazji magii miłosnej mandragory (Alarune mandragora officinarium, mandragoras). Warto zwrócić od razu uwagę na tożsamość greckich nazw  pokrzyku i mandragory nasuwających przypuszczenie podobnego działania. Wszystkie te rośliny, oprócz mandragory,  powszechnie  występują w okolicach Morza Marmara, zarówno w europejskiej części obecnej Turcji, jak i w Azji Mniejszej[20].  Te trujące  zioła należą do rodziny psiankowatych (Solanaceae) i w dawnych czasach cieszyły się popularnością jako składniki maści lub napojów czarownic[21]. Wyodrębnione z tych roślin alkaloidy[22] tropinowe: atropina, a przede wszystkim skopolamina, przejawiają działanie tożsame do większości objawów charakteryzujących chorobę cesarza.  Atropina, najsilniejsza trucizna zawarta w wilczej jagodzie, poraża silnie układ nerwowy parasympatyczny (przywspółczulny), w dalszym etapie  - ośrodkowy. Wpierw następuje rozszerzenie źrenic z porażeniem akomodacji i światłowstrętem oraz utrudnionym widzeniem. Wzmaga się  suchość błon śluzowych  w nosie, gardle, krtani i związane z tym pragnienie wody, trudności w połykaniu i mówieniu. Skóra staje się zaczerwieniona, sucha i gorąca. Czynność serca ulega przyspieszeniu, potem staje się niemiarowa. Silne pobudzenie przynosi wzrost  ciśnienia krwi. Gdy alkaloid ten zadziała w dalszej kolejności na ośrodkowy układ nerwowy, charakterystycznymi stają się objawy psychoruchowe: potęgujący się niepokój, niezborność, silne pobudzenie psychiczne,  bóle i zawroty głowy, halucynacje i omamy - demencja i oderwanie od rzeczywistości.  Jak w przypadku każdego zatrucia dochodzi do zaburzenia działania wątroby i co za tym idzie zmian zabarwienia cery. Pojawiają się niekiedy napady szału, a potem następuje znużenie, przygnębienie, otępienie, senność. Duszność, niewydolność krążenia, śpiączka, bezdech i drgawki poprzedzają śmierć, która w końcu przychodzi wraz całkowitym porażeniem  ośrodka oddechowego. Atropina - jako bardzo silna trucizna - jest bardzo łatwa do przedawkowania i z tego względu nie nadawała się do wywołania objawów zatrucia przewlekłego, bo jej niewielkie ilości powodują śmierć w ciągu kilku godzin[23], zwłaszcza jeśli podane są w postaci owocu pokrzyku, którym jest jagoda zwana powszechnie wilczą. Natomiast jej zastosowanie jest łatwe do ukrycia, gdyż owoc ten  po roztarciu wydziela słodki, nie wzbudzający podejrzeń zapach.

Skopolamina działa na układ nerwowy parasympatyczny podobnie do atropiny, natomiast różni się od niej w działaniu na ośrodkowy układ nerwowy. Wywiera działanie hamujące na ośrodki ruchowe mózgu  i już w małych dawkach powoduje stan senności, znacznego uspokojenia, stany otępienia psychicznego, dezorientacji w czasie i przestrzeni, co znacznie osłabia wolę i samodzielność myślenia. Przy skopolaminie zatem nie występują stany pobudzenia, ale szczególny, na wpół rozbudzony stan halucynacji, w czasie którego mogą być podejmowane najbardziej bezsensowne i zagmatwane decyzje. W takim stanie człowiek pozbawiony jest własnej siły woli i znajduje się w stanie jakby hipnozy. Jednocześnie zachowując pewną zdolność myślenia i orientacji może dawać odpowiedzi  na najbardziej wnikliwe pytania o rzeczach, które trzymał w ścisłej tajemnicy - jest to swoiste serum prawdy. Tak działa w małych dawkach;  w dużych  zejście śmiertelne następuje  przez porażenie ośrodka oddechowego[24]. Odurzenie surowcami zawierającymi skopolaminę  trwa długo i pozostawia stany zamroczenia. Przy długotrwałym zamroczeniu rozwija się apatia fizyczna i psychiczna oraz obojętność w stosunku do otoczenia. Zatruty nią człowiek to żywe zwłoki; duch już nieżywy, ale ciało jeszcze żyje. Surowcem obfitującym w ten alkaloid jest ziele bielunia  dziędzierzawy. Warto mu poświecić nieco więcej uwagi. Teofrast przypisywał mu moc sprowadzenia zawrotów głowy i utraty przytomności, szaleństwa i śmierci, zły wpływ  na ducha ludzkiego[25].  Znacznie więcej o bieluniu,  dowiadujemy się z innego fragmentu jego dzieła[26]:   „daje się jej drachmę według wagi, jeżeli chcą, by ten, kto się napije chciał się bawić i by mu się zdawało, że jest najpiękniejszym człowiekiem,  zaś dwie drachmy, jeżeli chce jeszcze bardziej szaleć i mieć zwidywania trzy, jeżeli szaleństwo ma nie ustać (podobno dodają też soku chabru), cztery, jeżeli człowiek ma zginąć”.  Wystarczy, że w tym miejscu przypomnimy sobie  postępowanie Romana III Argyrosa w czasie jego panowania, wszelkie chybione, kompromitujące go decyzje, bezgraniczną próżność i narcyzm[27],  łatwe uleganie otoczeniu, fakt, iż  „sądził, że wie dużo więcej, niż wiedział naprawdę”[28], że nie docierały do niego rzeczy wiadome otoczeniu, gdy „gęsta chmura rozciągała się przed jego oczami”, gdy „wydawał się niepodobny do siebie i nie rozumiejący się na sprawach”, najego obojętność. Bardzo pomocna byłaby w tym miejscu wiedza o stanie zdrowia Romana przed objęciem przez niego tronu. Wiadomo byłoby wtedy, czy cechy - jakie przejawiał w trakcie swego panowania - pojawiły się dopiero po objęciu przez niego władzy. Wydaje się jednak, że gdyby przejawiał je przed koronacją, to zapewne by do niej  nie doszło. A i wcześniej Konstantyn VIII nie powierzył by takiemu człowiekowi urzędu eparchy Konstantynopola. Trudno sobie wyobrazić, aby mogła go piastować osoba nie licząca się z rzeczywistością, nie zapobiegliwa, podejmująca chybione decyzje, o cechach maniakalnych czy wręcz paranoidalnych.  Na koniec należy wskazać, że zachowanie cesarza Romana w ostatnim okresie jego panowania przybrało rozmiary szaleństwa, a przynajmniej tak przedstawia je Psellos[29]. Ulegało ono gradacji i pogłębieniu przypominając wiernie przytoczony  tutaj Teofrastowy opis objawów działania strychnos. Najbardziej trującą częścią bielunia są nasiona, mające słodkawy smak. Wskutek ich dodania do wina, piwa lub innych napojów następuje zatrucie[30]. Wszystko wskazuje zatem na stałe odurzanie cesarza wyciągami z bielunia od jakiegoś momentu jego panowania. Jeśli sprawcą był tu Jan Orfanotrofos -  jako zainteresowany osadzeniem na tronie swego brata Michała - to czynił to od momentu, kiedy Zoe zaczęła okazywać zainteresowanie jego bratem[31].

W pewnym momencie, trudnym do ustalenia, choć możliwe, że było to na początku  roku 1034, najwidoczniej cesarzowi zaczęto podawać jeden z surowców zawierających atropinę. Nie da się jednak całkowicie wykluczyć, że czyniono to jednocześnie  wraz z podawaniem nasion bielunia. Jeśli tak, to była to niewielka, znikoma ich ilość, bo atropina jest trucizną nie dającą się tak łatwo kontrolować jak skopolamina i łatwo ją przedawkować. Wspomniałem o trzech gatunkach możliwych tu do zastosowania: lulek czarny,  mandragora, pokrzyk wilcza jagoda. Zgodnie z tym, co pisze Psellos, sprawcy przejawiali  początkowo zamiar odurzenia cesarza. Użyta mogła być każda z tych roślin. Należy jednak wskazać na silne właściwości halucynogenne lulka, oraz jego niemiłą, trudną do ukrycia lekko odurzającą  woń[32]. Mógł być zatem użyty jedynie w zestawie i w niewielkiej ilości. Z kolei mandragora z korzeniem zwanym alarune, cenionym w  średniowieczu ze względu na magiczne siły, jakie mu przypisywano, była  rośliną bardzo poszukiwaną, używaną w magii miłosnej, i - rzecz jasna - nadawała się do wywołania odurzenia.  Wydaje się jednak, że tym konkretnym przypadku nie spełniała by oczekiwanej roli . Pozostaje więc pokrzyk z jego zdradliwą jagodą, pięknie połyskującą, słodką, świeżą, fioletowoczarną, kształtem i barwą podobną do wiśni. 

Zejście śmiertelne człowieka dorosłego następuje po zażyciu 15-20 jagód[33].  Zażycie kilku wywołuje objawy tożsame do objawów choroby cesarza, o czym już wspominałem. Z ich podaniem należy zatem wiązać w przypadku cesarza objawy choroby opisane przez Psellosa: spadek apetytu (wyhamowanie czynności żołądka, porażenie ośrodka głodu w układzie nerwowym), bezsenność (wzrost ciśnienia krwi, silne pobudzenie), cierpkość charakteru, zrzędne usposobienie, gniew, porywczość, krzyk (pobudzenie nerwowe przedtem nieznane, trudności w połykaniu i mówieniu, napady szału), nieufność, niepokój,  częściowo zmiany cery i obrzęk twarzy w wyniku uszkodzenia wątroby i porażenia pracy serca; przyspieszenie oddechu, trudności w utrzymaniu równowagi (ataksja, porażenie błędnika lub móżdżku, uszkodzenie rdzenia kręgowego i przedłużonego, niezborność, utrudnione widzenie). Ze wszelkich tych objawów warto zwrócić uwagę na zaczerwienienie, suchość i wysoką ciepłotę skóry oraz niepokój, zaburzenia równowagi. Podkreślenie to będzie przydatne niżej przy rozważaniu działania ciemierzycy.

Podsumowując ten fragment, najbardziej objawom choroby     Romana III  odpowiada działanie  pokrzyku  wilczej jagody, której podawanie rozpoczęto - jak sądzę - niedługo przed śmiercią cesarza, na przełomie 1033 i 1034r., na co wskazuje opis Psellosa.   Było ono  poprzedzone podawaniem bielunia  przez dłuższy czas, stosowanego raczej w celu oszołomienia władcy, zrazu jeszcze bez zamiaru wywołania skutków śmiertelnych. Działanie samego bielunia nie daje tych wszystkich objawów, jakie są właściwe dla choroby cesarza.  Wiązało się to, zwłaszcza w ostatnim etapie, z utrudnieniem wywołania wrażenia śmierci cesarza z przyczyn naturalnych. Dlatego zastosowanie wspomnianych trucizn zostało uzupełnione aktywnością ciemierzycy. Swoją drogą truciciele wykazali się tutaj dużą przezornością i biegłością w opanowaniu procederu, musieli mieć zatem na ten temat dużą wiedzę.

Podawanie ciemierzycy (ciemiężycy lub też ciemieżycy) miarowo i w niewielkich dawkach wiązało się nie tylko z chęcią ukrycia nienaturalności cesarskiej śmierci, wymusiły to same właściwości tej rośliny. Podanie od razu dużej dawki wywołałoby bowiem silne wymioty i biegunkę usuwające truciznę z organizmu i ze względów prakseologicznych mijało się z celem. W obszarze oddziaływania kultury greckiej znano dwie jej odmiany: ciemierzycę białą (Veratrum album, elleboros o leukos) i ciemierzycę czarną  (Veratrum nigrum,  elleboros o melas). Trujący napój sporządzany z kłącza tej rośliny znany był w antycznym Rzymie i Grecji, a zawarte w niej alkaloidy działają podniecająco jako silne trucizny, a także narkotyki. Bardzo rzadka odmiana biała miała występować jako najlepszej jakości surowiec na terenie Ety, Pontu, Elei i Malea[34]. Czarna dla odmiany miała rosnąć wszędzie, bo w Beocji, i na Eubei, i na Helikonie. Dioskurides natomiast  znacznie rozszerza zasięg  występowania ciemierzycy[35]. Współczesne badania nie stwierdzają jej obecności w najbliższej okolicy dzisiejszego Stambułu[36]. Korzeń (kłącze) i owoc tej rośliny były używane  do okadzania wina i do napojów miłosnych, jako lek na podagrę i bezsenność(!), podawano go w winie lub occie[37]. Była ponadto środkiem popularnym w technice wojskowej: sokiem i wyciągami z ciemierzycy zatruwano groty strzał. Wysuszona, co jest nieodzowne w przypadku jej transportu, nie traci właściwości trujących[38].  Zawarte w tej roślinie alkaloidy weratrynowe: weratryna, protoweratryna, weryna, jerwina, germina etc. działają na ośrodkowy układ nerwowy, układy: krążenia, trawienny i oddechowy[39]. Jest to działanie zatem wszechstronne.  Dostaniu się sproszkowanej ciemierzycy  na błony  śluzowe dróg oddechowych powoduje silne kichanie, kaszel, ślinotok i łzawienie. Nieduże dawki podane doustnie pobudzają ośrodkowy układ nerwowy, a  podawane w krótkich odstępach czasu powodują obniżenie ciśnienia krwi i zwolnienie czynności serca; drażnią także błonę śluzową żołądka  i wywołują ślinotok, nudności, wymioty i biegunkę. Większe dawki są silnym jadem nasercowym i uszkadzają mięsień sercowy; wywołują skurcze mięśni krtani i brzucha, także chwiejny chód i porażenie ośrodka oddechowego, w wyniku czego następuje śmierć. Charakterystyczne dla działania ciemierzycy są najpierw objawy pobudzenia, potem paraliżu. Pod względem toksyczności ciemierzyca porównywana jest z tojadem[40]. Jak da się zauważyć wiele z objawów jej działania - choć nie wszystkie - pokrywa się z symptomami użycia pokrzyku wzmacniając jego działanie. W przypadku cesarza Romana są to: spadek apetytu (porażenie błony śluzowej żołądka), nudności (wymioty), pobudzenie nerwowe we wszelkich wskazanych wcześniej szczegółach (objawy ze strony układu nerwowego, nagły spadek ciśnienia krwi), przyspieszenie oddechu, ponadto częściowo obrzęk twarzy (uszkodzenie nerek i wątroby), wypadanie włosów (zaburzenia układu nerwowego, trawienia i metabolizmu), chwiejny chód (zaburzenia równowagi). Dla odmiany użycie ciemierzycy zniosło  symptomy użycia rośliny zawierającej atropinę w przypadku objawów skórnych, albowiem zaczerwienienie, suchość i wysoka ciepłota skóry ustąpiły jej bladości wywołanej spadkiem ciśnienia krwi i jej hemolizą (to objaw działania weratryny). Skutkiem tego spadku wystąpił także  niepokój i zaburzenia równowagi (poczucie niestabilności). Owo silne działanie hipotensyjne[41] - zmniejszające ciśnienie krwi - alkaloidów ciemierzycy powinno było także znieść objawy bezsenności, na jaką cierpiał Roman Argyros. Długotrwałe jednak wpływanie na obniżanie ciśnienia krwi prowadziło prostą  drogą do zapaści, której wystąpienie  po długim okresie choroby  wywoływało wrażenie śmierci z wyczerpania  chorobą i ukrywało jej nienaturalny charakter. 

Można byłoby w tym miejscu skończyć wątek  otrucia, lecz trzeba jeszcze zwrócić uwagę na  czas działania trucizny i objawy, które nie pokrywają się z symptomami działania wspomnianych trujących roślin. Organizm cesarza nasycany był  truciznami przez długi czas. Czy był on wystarczająco długi, aby wystąpiła martwica (ciało psuło się i ropiało od wewnątrz), zmiana barwy skóry tak intensywna, że nie tylko blada, ale już zielonkawa (cera trupa trzydniowego, jak to określa Psellos), wreszcie zmiana barwy krwi na czarną, jaką zaobserwowano w czasie krwotoku[42]? W wyniku tak długiego kontaktu tkanek z truciznami pochodzenia organicznego powinno było nastąpić ich  obumieranie, które jest procesem powolnym. Martwica i związana z nią zgorzel jest dla odmiany procesem zaistniałym w wyniku kontaktu tkanki z trucizną pochodzenia nieorganicznego. Tak też identyfikuje ją Psellos wskazując ponadto na to zjawisko jako na nagłe. Alkaloidy roślinne nie mogły wywołać żadnych zmian anatomopatologicznych w tkankach[43], zaś martwica taką zmianą jest. Jest to ponadto proces nieodwracalny. Zgorzel identyfikuje intensywne procesy gnilne. Te trzy (martwica, intensywna barwa cery i krwi) powyżej wskazane  objawy oraz silny obrzęk twarzy i ciała (uszkodzenie nerek i wątroby)  świadczą o użyciu  trucizny metalicznej.

Istnieje kilka  metali ciężkich, które użyte jako trucizny dają objawy zbliżone do symptomów choroby Romana III, zwłaszcza ze strony układu nerwowego oraz martwicy. Są to: arsen i wytwarzany na jego bazie arszenik, ołów, rtęć, srebro i złoto[44]. Trucizny te, podobnie jak rośliny zawierające alkaloidy tropinowe, już wtedy funkcjonowały od dawna w zbrodniczym obiegu[45].  Użycie czystego złota i srebra należy wykluczyć od razu, bo z przewodu pokarmowego są one niewchłanialne. W grę mogłyby tu wchodzić jedynie związki srebra i to tylko niektóre. Podobnie rtęć metaliczna, mimo iż łatwo paruje i wchłania się wszystkimi drogami dając wszelkie objawy tzw. nerwicy rtęciowej i uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego, a także martwicy, nie znalazła zastosowania w przypadku Romana III. Właśnie ze względu na ową łatwość parowania[46], niebezpieczną dla samych trucicieli, utrudniającą utrzymanie kontroli nad „żywym srebrem” i osiągnięcie celu,  należy ją wykluczyć. Zatrucie ołowiem z kolei łatwo zidentyfikować ze względu na silne osadzanie się tego ciężkiego metalu w tkance mózgowej i - co za tym idzie - wystąpienie silnych zaburzeń mózgowych.  Dodatkowym objawem są tutaj zmiany  w okolicy ust i dziąseł, łatwe do zauważenia (podobnie jak w przypadku rtęci tzw. rąbek rtęciowy wokoło ust), ponadto zanik jąder i charakterystyczna kolka tzw. ołowicza. Ze względu na ich brak należy wykluczyć użycie ołowiu w tym przypadku, pomimo zgodności z innymi objawami choroby cesarza - zmianami skórnymi, pobudzeniem, bezsennością etc. Należy pamiętać, że trucicielom zależało na ukryciu faktu otrucia. Użycie ołowiu nie dawało takiego komfortu. Nieco słabiej można wykazać niemożliwość użycia arszeniku, a to ze względu na jego wysoce wszechstronne działanie, daje bowiem już wszelkie możliwe objawy.   Dowodem przeciwko użyciu są tutaj zmiany skórne; w przypadku zastosowania arszeniku są one koloru żółtego lub żółtobrunatnego, czyli zupełnie inne, niż w objawach choroby cesarza.  Arszenik ponadto ma właściwość hamowania  procesów gnilnych, które dają zabarwienie skóry szarozielone. Nie mógł być zatem użyty. Była to zresztą trucizna bardzo znana od dawna i szeroko stosowana, co zwiększało prawdopodobieństwo jej identyfikacji. Inaczej ma się sprawa ze związkami srebra, które nie atakują tak intensywnie układu nerwowego jak inne metale. Wywołują jednak rozległe stany martwicze i symptomy zatrucia przewlekłego. Ponadto niektóre związki srebra zaburzają metabolizm, działają bowiem silnie bakteriobójczo.  Odkładają się także w skórze,  w ścianach naczyń - nadając jej  zabarwienie szarosine, które potęguje się pod wpływem światła,  wskutek redukcji do srebra metalicznego. Pod wpływem powietrza związki te utleniają się nabierając czarnego zabarwienia. Takie zatrucie przewlekłe w zestawieniu z innymi truciznami silnie wycieńcza organizm i nosi nazwę srebrzycy; jest śmiertelne już przy podaniu kilku gram związku srebra. Wypadałoby zatem związek ów zidentyfikować.   Większość  związków srebra jest obecnie szeroko stosowana w technice i uzyskuje się je za pomocą skomplikowanych działań chemicznych i technicznych. Z tego powodu należy odrzucić substancje typu: bromek srebra (AgBr), chlorek srebra (AgCl), jodek srebra (AgI) czy wybuchający piorunian srebra (AgONC). Ponadto, chociaż każda z nich ciemnieje pod wpływem światła, to żadna nie rozpuszcza się w wodzie. W wodzie nie rozpuszcza się także siarczek srebra (Ag2S), który mógłby wchodzić w rachubę, jako że jest bardzo rozpowszechniony w przyrodzie, gdzie występuje jako minerał argentyt. Pozostaje zatem azotan srebra (AgNO3), zwany na dodatek kamieniem piekielnym (lapis infernalis), który jest środkiem trującym. Jest to najważniejszy i najbardziej znany związek srebra występujący w postaci krystalicznego, białego proszku lub bezbarwnej substancji krystalicznej, łatwo rozpuszczający się nie tylko w  wodzie ale i alkoholu, ciemniejący pod wpływem światła - wtedy rozkłada się z wydzieleniem bardzo rozdrobnionego czarnego pyłu srebra metalicznego. Sól ta działająca silnie utleniająco i bakteriobójczo jest obecnie stosowana jako tzw. lapis w lecznictwie i kosmetyce (pomijam tu jej rozliczne zastosowania techniczne).  Działanie azotanu srebra odpowiada  idealnie następującym objawom choroby cesarza: martwicy, czyli psuciu się i ropieniu ciała od wewnątrz, zmianom barwy skóry wzmacniającym jej kolor blado-sino-zielonkawy, także owej skrzepniętej posoce koloru prawie czarnego[47] i obrzękowi ciała oraz twarzy jako skutkom rozległego uszkodzenia nerek i wątroby. Roman III Argyros mógł zostać zatem otruty z użyciem bielunia, pokrzyku, ciemierzycy  oraz   kamienia piekielnego.  Te dwie ostatnie substancje mogły być mu podawane jednocześnie, w niewielkich ilościach od  lutego 1034 r.[48]. Zastanawiać może jeszcze tutaj  gra słów: Argyros - argyrosis (srebrzyca). Być może zastosowanie kamienia piekielnego miało swoje znaczenie magiczne, bo wątek magii nieustannie się w tym przypadku przewija[49].

Mordercy jednak zawiedli się w swoich rachubach. Ciemierzyca podawana miarowo w niewielkich ilościach i odstępach czasu wywołuje zjawisko tachyfilaksji[50]: kolejne dawki trucizny działają coraz słabiej, aż w końcu przestają działać zupełnie. Także, jak wzmiankuje Psellos, cesarz nie tracił nadziei i poddawał się zabiegom lekarskim, które - niewykluczone - ożywiły go na tyle, że w dniu swojej śmierci tj. 11 IV 1034r. szedł do kąpieli nie prowadzony pod rękę, nie był też w stanie bliskim śmierci[51].

I tu pojawia się wątek utopienia cesarza. To, co wydarzyło się w basenie pałacowym dokładnie przedstawił Psellos, który zapisał relację naocznego świadka; nieco mniej dokładnie  uczynili to Skylitzes i Zonaras. Warto przytoczyć przekaz Psellosa. Otóż cesarz w przeddzień Wielkanocy udał się do pałacowej łaźni „by się namaścić, wykąpać [...] Wszedł do basenu, wpierw umył głowę [...] a ponieważ oddech miał rześki, zanurzył się w basenie. Początkowo trzymał się z przyjemnością tuż pod powierzchnią wody, pływał zupełnie lekko [...] Później weszło do basenu kilka osób z jego otoczenia, by go podtrzymać i dać mu wypocząć [...] kiedy cesarz zanurzył głowę do wody, jak to zwykle robił, ci ścisnęli go za szyję i przez długi czas trzymali pod wodą, potem pozostawili i odeszli [...] Jeden z obecnych zlitował się nad cesarzem w jego nieszczęściu [...] wziął na ramiona, wyniósł go z basenu [...] i położył na sofie. Wtedy rozległ się krzyk, pojawiło się wielu jakichś ludzi. Przyszła nawet cesarzowa [...] popatrzyła na niego i odeszła, upewniwszy się, że umarł [...] Cesarz wydał ciężki i głęboki jęk [...] nie mógł wydobyć ani słowa [...] Zamknął oczy, zaczął ciężko i coraz szybciej dyszeć, po czym z szeroko rozwartych ust wylała się skrzepnięta posoka koloru prawie czarnego. Dwa, trzy razy głęboko westchnął i zakończył życie”[52].  

Bezpośrednią więc przyczyną śmierci było uszkodzenie płuc i krwiak opłucnej, które nastąpiły w wyniku  uszkodzenia płuc przez ciśnienie powietrza, kiedy słudzy zanurzyli cesarza pod wodę i ścisnęli go za szyję. Uścisk musiał być silny albowiem woda nie dostała się do płuc, co pośrednio potwierdza Psellos, albowiem nie wspomina o objawach zachłyśnięcia się wodą przez cesarza i o objawach związanych z zachłyśnięciem się (np. wzmożony ruch ciała, szarpanie się z napastnikami). W momencie zablokowania odpływu powietrza z płuc ciśnienie w płucach rośnie, bo krew stale odprowadza z organizmu do płuc dwutlenek węgla. Po pewnym czasie  od momentu wstrzymania powietrza, czy ściśnięcia za szyję - w zależności od jakości wydolności organizmu - pojawia się odruch dławienia: mięśnie okołopłucne kurczą się i rozprężają, aby światło górnych dróg oddechowych zostało otwarte przez zmiany ciśnienia słupa powietrza uwięzionego w płucach. W  przypadku Romana III efekt ten został pogłębiony - choć jak sądzę nieznacznie - poprzez zanurzenie głowy cesarza pod wodę i związana z tym dla jego organizmu konieczność zrównoważenia ciśnienia wody na organizm i ciśnienia panującego w płucach, a co za tym idzie, w całym organizmie. W przypadku wycieńczenia chorobą, czy uszkodzenia narządów wewnętrznych  długo działającymi truciznami, uraz jest nieunikniony. Cesarz podtopiony w basenie musiał tracić przytomność, bo jak powiada Psellos cesarz „ukazał się nad wodą pływając jak korek bezwładnie”. Jednakże nie stracił zupełnie świadomości, bo złapawszy trochę tchu zaczął ręką szukać pomocy, by stanąć na nogach. Gdy cesarzowa  ujrzała leżącego męża na sofie musiał być on w takim już stanie, że natychmiast opuściła pomieszczenie będąc przekonana o jego śmierci. Cesarz tymczasem żył jeszcze przez krótki czas; cesarzowa więc przy samej jego śmierci nie była, co w innym miejscu Psellos wyraźnie potwierdza[53]. Cesarz leżąc na sofie wydał tylko jęk, nie mógł wydobyć ani słowa i tylko głową dawał  jakieś znaki. Oddychał zapewne powierzchownie, bo ból nasilałby się  przy głębszym oddychaniu. Krwotok opłucnej i „skrzepnięta posoka koloru prawie czarnego”, która pojawiła się na chwilę przed śmiercią cesarza sugerują właśnie uszkodzenie płuc.  Kolor krwi identyfikuje zatrucie przede wszystkim związkami srebra. Była już o tym wcześniej mowa. Psellos poza tym już nie mówi o krwi, tylko o posoce, Zonaras zaś o jakiejś czarnej substancji[54]. Trucizny, jakimi nasycano organizm cesarza, musiały na tyle zniszczyć organy wewnętrzne, że nie trzeba było większego wysiłku ze strony sprawców, aby doprowadzić do krwotoku  bezpośrednio poprzedzającego  zgon Romana III.

Mordercy weszli do basenu z zamiarem  utopienia cesarza, gdyż nie docenili jego organizmu, który jeszcze stawiał opór truciznom  i nie chcieli czekać dłużej na skutki ich działania. Wynika to z relacji Psellosa, Skylitzesa i Zonarasa. Natomiast o utopieniu cesarza w basenie jako przyczynie jego śmierci mówią Kedrenos i Glykas: „[cesarz] chcąc zażyć kąpieli udał się do wielkiej łaźni pałacowej i w basenie kąpielowym został utopiony/uduszony przez ludzi z jego otoczenia[55]. U obu tych kronikarzy czytamy: kai  eiselqwn  oiktrws  apopnigetai  i tak samo u Skylitzesa[56],  na którego dziele obaj bazują. Grecki wyraz  apopnigetai   może odnosić się tak samo dobrze do  uduszenia, zaduszenia, zdławienia, jak i do utopienia. Jest to o tyle logiczne, że utopienie jest formą uduszenia w wyniku zalania wodą płuc. Podobnie dwuznaczny jest wyraz oiktrws, gdyż może wskazywać, że cesarza utopiono/uduszono litościwie  - dlatego że chciano mu ulżyć w cierpieniu, lub też, że  utopiono/uduszono go w sposób godny pożałowania, niegodziwie. Treść pojęciowa tych greckich wyrazów wskazuje nie tylko na różne sposoby pozbywania się Romana III, lecz także na przeciwstawne pobudki, które tym działaniom towarzyszyły.

Należałoby zastanowić się dlaczego zatruwanego truciznami cesarza postanowiono jednak udusić/utopić w łaźni. Być może chciano wywołać wrażenie, że schorowany cesarz po prostu utopił się, że był to nieszczęśliwy wypadek. Być może mordercy  zmyleni niewiedzą na temat tachyfilaksji wywoływanej przez ciemierzycę obawiali się, że trucizny przestały działać i cesarz wyzdrowieje. Możliwe, że jakąś rolę w tym pośpiechu sprawców mordu odgrywała data nadchodzącej Wielkanocy,  dając  dobrą okazję do prezentacji Michała z Paflagonii  jako  nowego władcy.  A może na przyspieszenie morderstwa wpływ miała sytuacja panująca  na dworze i spodziewana konkurencja  nowych pretendentów do tronu. Kandydatem do tronu mógł być Konstantyn Monomach, ożeniony z córką Bazylego Sklerosa i Pulcherii, która była siostrą Romana III Argyrosa. Powszechnie go uwielbiano i przepowiadano mu zdobycie władzy najwyższej[57], a Michał IV natychmiast po zdobyciu tronu uwięził go i skazał  na wygnanie. Wiadomo także o buncie przeciwko Romanowi III, jaki wybuchł w 1033 r.[58] Przeciwko autokratorowi spiskował wtedy Bazyli magister.  Kwestia sukcesji po Romanie III stawała się sprawą palącą, zważywszy na fakt, że ciężka choroba cesarza nie była tajemnicą.  Cesarzowa Zoe tymczasem mogła liczyć na utrzymanie się przy władzy jedynie jako żona swojego nowego męża. I to tłumaczy pośpiech, z jakim poślubiła Michała Paflagończyka i doprowadziła do jego intronizacji[59].

Rozważając sprawę śmierci cesarza bizantyńskiego Romana III Argyrosa w kwietniu 1034 r. można przyjąć, że jej bezpośrednią przyczyną było użycie trucizn działających w zestawie. To zaś wątkowi utopienia cesarza nadaje charakter marginalny (dokładniej można tu raczej mówić o usiłowaniu uduszenia), trucizny bowiem działały długo i wywołały nieodwracalne zmiany w organizmie Romana III, zatem zgon nastąpiłby także wtedy, gdyby mordercy zaniechali okazji do utopienia cesarza.

Plan więc Jana Orfanotrofosa, zmierzający do usunięcia Romana III Argyrosa i osadzenia na jego tronie swojego brata, Michała, był znakomicie przygotowany przez niego i zaakceptowany przez cesarzową Zoe, zakochaną w młodym i przystojnym Michale, przy boku którego – jak jej się wydawało -  na długo pozostanie cesarzową bizantyńską.

 


[1]Za konsultację farmakologiczną dziękuję mgr. Tomaszowi Tadajczykowi.

[2]M i c h a ł  P s e l l o s, Kronika czyli historia jednego stulecia Bizancjum (976-1077).  Z języka greckiego przełożył, wstępem i komentarzem opatrzył O. Jurewicz, Wrocław 1985 (dalej – P s e l l o s).

[3]I o a n n i s  S c y l i t z a e Synopsis historiarum, rec. I. Thurn, Berlin-New York 1973 (dalej – S k y l i t z e s).

[4]I o a n n i s  Z o n a r a e Epitome historiarum libri XIII-XVIII, ed. Th. Büttner-Wobst, Bonnae 1897;                  J o a n n i s  Z o n a r a e Annales, lib. XVII,  /in:/ Patrologiae cursus completus…  Series graeca  accurante      J.P. Migne, t. 135,  Parisiis 1887, kol. 179-182 (dalej  - Z o n a r a s); G e o r g i u s  C e d r e n u s,                        I o a n n i s  S c y l i t z a e ope ab I. Bekkero suppletus et emendatus, t. I-II, Bonnae 1838-1839                      (dalej – K e d r e n o s) ;  M i c h a e l i s  G l y c a e  Annales, rec. I Bekkerus, Bonnae 1836 (dalej – G l y k a s).

[5]Niestety, dzieło Yahii z Antiochii jako nieprzetłumaczone z arabskiego  - w części odnoszącej się do panowania Romana Argyrosa  - jest dla mnie niedostępne.

[6]Typowy przykład takiego opracowania to G. O s t r o g o r s k i, Dzieje Bizancjum. Przekład pod redakcją         H. Evert-Kappesowej. Warszawa: PWN, 1967, s. 268. Ponadto: J. M. H u s s e y, The later Macedonians, the Comneni and the Angeli 1025-1204, /w:/ Cambridge Medieval History, IV, część I, Cambridge 1966, na  s. 193-249, o śmierci  Romana III na s. 196; także J. B. B u r y, Roman Emperors from Basil II to Isaac Komnenos /in:/ „English Historical Review”, 4 (1889), s. 41-64, o otruciu cesarza przez Zoe - s. 56; N. S k a l a b a n o v i č, Vizantijskoe gosudarstvo i cerkov v XI v., Petersburg 1884, s. 26.

[7]P s e l l o s, III, 17: „Życie Romana uległo według historii skróceniu na skutek pewnej przyczyny, o której chciałbym coś powiedzieć i powiem już tytułem wstępu, co następuje. Cesarz ten zajmował niewłaściwe stanowisko wobec wielu spraw, a  zwłaszcza wobec współżycia z żoną. Czy to chciał pozostać w cnocie od początków małżeństwa, czy to zwrócił się, jak niosła powszechna wieść, do innych miłostek, wzgardzał cesarzową Zoe, powstrzymywał się od stosunków z nią i w ogóle okazywał w  różny sposób swój głęboki wstręt do przebywania w jej towarzystwie.  Cesarzową natomiast pobudzało do nienawiści jej cesarskie pochodzenie, wzgardzone tak wielce w jej osobie, a  zwłaszcza żądza obcowania cielesnego, jeśli nie jej wiek lub przynajmniej rozwiązłe życie, jakie prowadzono w  pałacu”.

[8]P s e l l o s, III, 18-21, 23: „Oto wstęp do historii, której treść była mniej więcej taka: w służbie cesarza przed objęciem rządów pozostawał  między innymi  pewien eunuch o niskim i podłym pochodzeniu, lecz ogromnie przedsiębiorczy we wszelkiego rodzaju pomysłach. Już autokrator Bazyli pozostawał z nim w bardzo zażyłych stosunkach, zwierzał mu się ze swoich tajemnic, lecz nie wyniósł go na wysokie urzędy, z zachowywał się wobec niego z całą godnością. Eunuch miał brata, który przed panowaniem Romana był jeszcze chłopcem, potem zaczęła mu rosnąć broda i osiągnął wiek młodzieńczy. Cała jego postać odznaczała się skończonym pięknem […] Brat zaprowadził go do cesarza siedzącego zgodnie ze swą wolą przy cesarzowej, aby mu go przedstawić. Kiedy obaj weszli, cesarz rzucił na niego jedno spojrzenie, zadał kilka krótkich pytań i rozkazał wyjść, lecz pozostać wewnątrz pałacu. Cesarzowa natomiast jak gdyby zapałała w oczach ogniem odpowiadającym piękności młodzieńca, z  miejsca zakochała się w nim i mistycznym aktem poczęła w swym łonie tajemną miłość do niego. Wszystko  to pozostawało dotąd tajemnicą dla większości ludzi. Ponieważ cesarzowa nie potrafiła kierować się w życiu filozofią ani umiejętnie zaspokajać swych pragnień, ona, która często odwracała się od eunucha, obecnie często zbliżała się do niego, nawiązywała rozmowę na jakiś temat i jakby mimochodem zaczynała mówić o jego bracie. Zachęcała go, aby nabrał odwagi i przychodził do niej, ilekroć przyjdzie mu na to ochota. Ten zaś, wówczas jeszcze nieświadomy ukrytych zamiarów cesarzowej, tłumaczył to jej życzliwością wobec siebie. Przychodził do niej zgodnie z zaproszeniem, zachowywał się skromnie i bojaźliwie, co więcej, wstyd, jak błyskawica, pojawiał się mu na twarzy, sprawiał, że pokrywała się purpurą, i upiększał ją żywą, lśniącą barwą. Cesarzowa starała się pozbawić go strachu, uśmiechała się do niego bardzo zalotnie, rozprężała swoje ostre brwi, dawała mu do zrozumienia, że go kocha i usiłowała zmienić chłopca w odważnego. Podczas, gdy ona dawała kochanemu wspaniałe powody do miłości, on również starał się jej odpowiedzieć swoją miłością. Początkowo nie bardzo okazywał odwagę, z czasem jednak zaczął zbliżać się do niej z większą dozą bezwstydu, dokonując wszystkich wyczynów miłosnych. Obejmował ją niespodziewanie, obsypywał pocałunkami, dotykał jej szyi i ręki, wprawiany w  tej sztuce przez brata. Cesarzowa coraz bardziej lgnęła do niego i domagała się silnych pocałunków. Ona naprawdę go kochała, on natomiast nie pożądał jej zbytnio, gdyż najpiękniejsze lata życia miała już za sobą. Stale jednak pamiętał o wielkości Cesarstwa i, ogarnięty tą myślą, gotów był zrobić i znieść wszystko. Mieszkańcy pałacu początkowo żywili jedynie podejrzenia, nie wychodzili poza domysły, później gdy miłość obojga wybuchła bezwstydnie, wszyscy się o tym dowiedzieli i nie było nikogo, kto by nie dostrzegł tego, co się działo. Pocałunki ich bowiem przerodziły się w obcowanie cielesne i wiele osób zastawało obojga śpiących razem na tym samym łożu. Młodzieniec wstydził się i czerwienił, był bardzo przerażony tym, co się dzieje, cesarzowa natomiast nie obawiała się niczego. Przytulała się do kochanka, całowała go na czach wszystkich i chciała się często  nim zabawiać.  Tego, że zdobiła go jak posąg, ozłacała, upiększała błyszczącymi pierścieniami, stroiła w szaty przetykane złotem, nie uważam za rzecz zadziwiającą: czegóż bowiem nie dałaby swemu kochankowi cesarzowa w nim zakochana? Ona jednak w ukryciu przed ludźmi sadzała go samego, to z sobą na tronie, wkładała mu berło w rękę. […] Ponieważ robiła to często, nie ukryła się przed jednym z  takich ludzi, którzy widzą wszystko. Był nim eunuch piastujący pierwszy urząd na dworze cesarskim, otoczony szacunkiem ze względu tak na sposób bycia, jak i godność osobistą; spełniał rolę sługi cesarzowej, pochodzącego jeszcze z jej domu rodzinnego. To nowe, niespodziewane widowisko spowodowało, że eunuch omal nie wyzionął ducha, w  takie osłupienie wprawiło go to, co zobaczył. Cesarzowa przywołała go do siebie, gdyż był zupełnie omdlały, dodała ducha do głębi przerażonemu i rozkazała, aby przywiązał się do młodzieńca, gdyż od tej chwili jest on i pozostanie prawdziwym cesarzem.  To, o czym wszyscy wiedzieli, nie doszło do wiadomości cesarza, tak gęsta chmura rozciągnęła się przed jego oczami. […] Nie było zatem wielkim dziełem przekonanie cesarza, że kochankowie się nie kochają; sam się przekonał bardzo łatwo. Tak i ja usłyszałem o tym od kogoś, kto wówczas obracał się na dworze cesarskim, znał świetnie całą sprawę miłości cesarzowej i przekazał mi wiadomości do mojej historii: z jednej strony cesarz chciał być w jakiejś mierze przekonany, że cesarzowa nie utrzymuje stosunków miłosnych z Michałem, z  drugiej jednak wiedział, że jest bardzo zakochana, jakby nabrzmiała namiętnością  - i aby się nie oddawała wielu mężczyznom, znosił zupełnie cierpliwie jej związek z jednym.  Udawał, że nie widzi tego, pozwalając cesarzowej na zaspokojenie jej namiętności. To wszystko opowiedziano mi zresztą inaczej. Cesarz był dość swobodny w swoich sądach o miłości i jej spełnianiu, natomiast jego siostra Pulcheria była wściekła, a wraz z nią wszyscy ci, którzy znali jej tajemnice. Rozpoczęła się więc walka z kochankami, a  linia bojowa nie pozostawała niewidoczna, zwycięstwa odnosiło się jedynie w wyobraźni. Siostra cesarza bowiem umarła niedługo potem, a  spośród ludzi z jej otoczenia jeden zszedł ze świata gwałtowną śmiercią, inny został wygnany z  pałacu cesarskiego, i to nawet z woli autokratora. Co do pozostałych, jedni godzili się z tą sprawą, drudzy zachowywali powściągliwość w języku, a  miłość spełniała się nie w ukryciu, lecz istniała  jakby zgodnie z prawem”.        

[9]P s e l l o s, III, 24-26; rozdziały te poświęcone są w całości chorobie i śmierci cesarza.

[10]P s e l l o s, III, 24; S k y l i t z e s, 389; Z o n a r a s, 181, 182; G l y k a s, 584; K e d r e n o s, 504.

[11]P s e l l o s, III, 25: „Ja w każdym bądź razie często go takim widywałem w czasie uroczystości, kiedy jeszcze nie skończyłem szesnastego roku życia. Mało się wówczas różnił od trupa, cała jego twarz była obrzękła, cera nie miała więcej piękna od cery nieboszczyków leżących już trzy dni w grobie. Oddech miał przyspieszony, po zrobieniu kilku kroków musiał przystawać.  Większa część  włosów  otaczających głowę wypadła, jak u trupa […] Wszyscy już zwątpili w niego zupełnie”;  IV, 4: „Nie była  to cera zwykłego trupa, lecz raczej przypominała barwę skóry zwłok nabrzmiałych i bladych od wchłoniętych trucizn, tak że pod skórą nie było widać naczyń krwionośnych”; Z o n a r a s,  loc. cit.; S k y l i t z e s, 390.

[12]P s e l l o s, loc. cit.

11K e d r e n o s, loc. cit.

[14]P s e l l o s, III, 24, 25.

[15]P s e l l o s, III, 26, IV, 4; S k y l i t z e s, 389 i K e d r e n o s, 504 oraz Z o n a r a s, 181,182; G l y k a s, 584: podaje, że choremu już władcy podano truciznę, aby skrócić jego cierpienia. 

[16]P s e l l o s, III, 26.

[17]S k y l i t z e s, 390: ... oqen kai farmakois, ws eirhtai, ouk wkumorois...; identycznych słów użył               K e d r e n o s, 505;   nieco inaczej G l y k a s, 585:  braduqanatois de  farmakois katergasteis, kai cronon sucnon keimenos  klinopeths.   

[18]S k y l i t z e s, s. 389: nosw de cronia balletai kai tricorruei ginun te kai thn komhn...G l y k a s, 584 i K e d r e n o s, 504 używają dokładnie tych samych słów.

[19]Jak np. tojad mocny; blekot pospolity - zawarty w nim alkaloid koniina jest łatwo wchłanialna, ale jest łatwa do przedawkowania, poraża układ nerwowy i prowadzi do szybkiego zgonu,  przejawia poza tym przykry zapach przypominający mocz mysi; jałowiec pospolity, którego olejek eteryczny w dużych dawkach uszkadza nerki   (por. obrzęk twarzy cesarza), a generalnie działa drażniąco. 

[20]D. W e b b, The Flora of European Turkey, Dublin 1966, s.10, 53. 

[21]W. R u s i e c k i, P. K u b i k o w s k i, Toksykologia współczesna, Warszawa 1969, s. 411, 412, 603, 604:        o psiankowatych i alkaloidach tropinowych.

[22]Alkaloidy co do zasady to bardzo toksyczne substancje roślinne  działające głównie na ośrodkowy i wegetatywny układ nerwowy. Zatrucia nimi nie dają żadnych charakterystycznych zmian anatomopatologicznych w tkankach  (informacja b. ważna ze względu na ropienie i martwicę ciała cesarza Romana, bo wskazuje, że nie mogły ich wywołać alkaloidy tropinowe) i z tych względów rozpoznanie zatrucia odbywa się drogą analizy chemicznej. Dobrze rozpuszczają się w rozpuszczalnikach organicznych (np. w winie), trudno w wodzie. Ibidem, s.  602.

[23]Objawy ciężkiego zatrucia atropiną występują już przy podaniu 0,01g, zejście śmiertelne przy                        0,1-0,12g.Ibidem, s. 603. 

[24]Dawka śmiertelna skopolaminy to 0,5g, ibidem,  s. 604.

[25]T e o f r a s t, Badania nad roślinami, oprac. i tłum. z greckiego J. Schnayder,  Kraków, 1961, IX, 19, 1; VII, 15, 4.

[26]T e o f r a s t, IX, 11, 6.  Drachma = 4,3g.

[27]”typowym schyłkowcem, opanowanym bezgraniczną próżnością” nazywa go O s t r o g o r s k i,                    (op. cit., s. 267), jako narcystę określa cesarza Romana Krawczuk (A. K r a w c z u k, Poczet cesarzy bizantyńskich, Warszawa 1996, s. 275). O rozlicznych maniach Romana III pisze J. B. B u r y, op.cit., s. 53. 

[28]P s e l l o s, III, 2.

[29]P s e l l o s, III, 15-16.

[30]J.  M o w s z o w i c z, Rośliny trujące, Warszawa 1990, s. 136. 

[31]S k y l i t z e s, 385; Michał pojawił się na dworze w roku 1030 i od  tego okresu mamy też relacje o dziwnym postępowaniu Romana III. S k y l i t z e s, 389, G l y k a s, 585 i K e d r e n o s, 505 podają, że cesarza otruł Jan Orfanotrofos.

[32]J. M o w s z o w i c z, op. cit., s. 132.

[33]Ibidem, s. 130. 

[34]T e o f r a s t, IX, 10, 2- 3: „mówią, że elejska rośnie w winnicach i powoduje, że wino jest moczopędne, a ci którzy je piją są zupełnie wycieńczeni [...]”. Za najlepszą uchodziła  etajska, z miejsca zwanego Pyra, na granicy Fokidy i Tesalii. Pyra miała być miejscem śmierci Heraklesa palonego przez „szatę Dejaniry”.  Roślina ta bardzo lubi wilgotne łąki w górach.

[35]D i o s c u r i d e s, De materia medica, Berolini 1914; IV, 148-149; IV, 162. 

[36]D. W e b b ., op. cit., s.10, 53.

[37]T e o f r a s t, IX, 9, 1-2; D i o s c u r i d e s, IV, 108-109, 162. F o c j u s z, Biblioteka, T.2, przeł. O.  Jurewicz, Warszawa 1988., s. 187 (Aecjusz z Amidy): „Mówi o wymiotach, o chorobach, w których należy stosować ciemierzycę, o jej działaniu i o tym, jacy ludzie mają ją zażywać. Poucza, jak się wypróbowuje ciemierzycę i przygotowuje chorego do jej wypicia, o różnych sposobach stosowania ciemierzycy i o pielęgnacji chorych, którzy ją wypili”. Idem, T.4. Warszawa 1996., s. 87 (Damascjusz): „Asklepiodot [...] przywrócił dawno porzucone stosowanie białej ciemierzycy... i za pomocą tego lekarstwa leczył ciężkie, nieuleczalne choroby” (Asklepiodot  z Aleksandrii zwany Wielkim, filozof-neoplatonik z V w., wybitny uczeń Proklosa,zajmował się wierzeniami orfickimi i chaldejskimi, przyrodoznawstwem, matematyką i medycyną, ibidem, s. 85).

[38]T e o f r a s t, IX, 14, 1: podaje, że wysuszony korzeń ciemierzycy zachowuje swoje właściwości nawet  przez 30 lat.

[39]Z literatury omawiającej działanie ciemierzycy godne uwagi są pozycje: J. M o w s z o w i c z, Rośliny trujące lub szkodliwe dla człowieka, Warszawa 1952, s. 213-14; i d e m, Przewodnik do oznaczania krajowych roślin trujących i szkodliwych, Warszawa 1982, s. 406; S. B a g i ń s k i,  J. M o w s z o w i c z, Krajowe rośliny trujące, Łódź 1963, s. 278-280; Jadovitye rastienia ługov i pastviszcz, Pod red. A. F. G a m m e r m a n,              I. A. G u s y n i n, Moskva 1950, s. 80-87; M. G r y n i a, Trujące i szkodliwe rośliny łąk i pastwisk, Poznań 1974, s. 100-1.                                 

[40]200 gr. wysuszonej ciemieżycy lub 1g weratryny zabija konia, zob. J. M o w s z o w i c z, Przewodnik..., s. 406.

[41]Z. Z a k r z e w s k i, Chemia alkaloidów ciemiężycy, „Farmacja  Polska”, 1957/3, ew.13/1957, s. 64;                J. M a j,  J. H a n o, Ciemiężyca lobeliańska, Veratrum lobelianum Bernh, „Acta Poloniae Pharmaceutica”, 1954/11 z. 3 (t. 13 N.2/1956), s. 103, 107 oraz S. R o l s k i,  J. M a j c h e r c z y k,  J. S z y m a ń s k i,              Z. Z a k r z e w s k i, Otrzymywanie i farmakodynamika alkaloidów Veratrum album L., „Acta Poloniae Pharmaceutica”, 1954/11, s. 231, 237: omawiają opozycję działania alkaloidów ciemierzycy do atropiny.

[42]P s e l l o s, III, 26.

[43]Zob. przyp. 20.

[44]W.  R u s i e c k i,  P. K u b i k o w s k i, op. cit., s. 156 (arsen), 149 (ołów), 135 (rtęć), 119 (srebro), 116 (złoto).

[45]Wymienia je już tzw. papirus Ebersa z 1552  r. p.n.e. 

[46]Rtęć w temperaturze 20°C paruje 1800 razy szybciej niż w temp. 0°C.

 

[47]P s e l l o s, III, 26. Z o n a r a s, 181,182. Obecność srebra we krwi to argyraemia, złogi srebrowe w tkankach określa się mianem argyria, argyriasis, argyrosis, por. B. D ą b r o w s k a, Słownik medyczny łacińsko-polski, Warszawa 1990, s. 65. Pojęcie „argyria” pojawia się w kronikach, ale na określenie szczegółów urody Michała (argyros: biały, lśniący, błyszczący) zob. S k y l i t z e s, 390; K e d r e n o s, 504.

[48]S k y l i t z e s, 389, rozpoczynając relację o śmierci cesarza wymienia właśnie luty.

[49]P s e l l o s, VI, 67, 63-4, 158: „Jak wiem na podstawie przeczytanych ksiąg helleńskich, para olejków eterycznych, która unosi się w powietrzu, odpędza złe duchy oraz sprawia, że z przedmiotów materialnych im podległych wychodzą duchy dobre.  Sprawia również i to, że w innych okolicznościach także kamienie szlachetne, zioła i czynności magiczne powodują ukazanie się bóstwa. Z początku po lekturze, nie dawałem wiary przeczytanym słowom, później nie wierzyłem faktom i odpędzałem je rzucając kamieniami”.  „Cesarzowa przychodziła do cesarza z wizytą nie inaczej, jak dopiero po uprzednim  zasięgnięciu informacji, czy przebywa u siebie sam i siedzi z dala od swej kochanki; w  przeciwnym wypadku zajmowała się swoimi sprawami. Jakie to były sprawy? Stroniła całkowicie od zajęć kobiecych. W istocie nigdy nie wzięła do rąk wrzeciona ani nie zabrała się do tkactwa, ani też nie zajęła się czymś innym. Czy postępowała tak, kiedy była w kwiecie lat? Nie wiem.  W każdym bądź razie będąc w podeszłym wieku  - zupełnie zatraciła chęć podobania się. Cały swój trud i całe doświadczenie włożyła w to, aby zmienić naturalne właściwości roślin aromatycznych i wytwarzać wonne olejki – jedne wytwarzać i robić z nich kompozycję, drugie przerabiać. Jej komnata przeznaczona na sypialnię nie miała więcej przepychu niż warsztaty na rynku, w których pracują rzemieślnicy różnych zawodów i zwykli kowale. Tak więc wokół jej komnaty znajdowało się wiele rozpalonych piecyków, wśród których na jednym rozdzielało się stos wonnych roślin, na drugim robiono z nich masę, na innym przygotowywano coś podobnego. Wydawało się, że w zimie te urządzenia oddają jej przysługę i duży ogień zmienia dla niej powietrze zimne w ciepłe. Takie chodzenie wokół piecyków w porze letniej inni uważaliby za uciążliwe. Natomiast cesarzowa, jakby nieczuła na gorąco była otoczona wieloma płomieniami. Natura, wydawało się, ukształtowała ją i jej siostrę w sposób osobliwy. Miały w pogardzie i świeże powietrze ułatwiające oddychanie, i bardziej zbytkowne mieszkanie, i łąki, i ogrody. Nic z tych rzeczy ich nie nęciło. Kiedy przebywały w swych własnych komnatach, jedna kwitowała pieczątką przepływ potoku złota, druga oczyszczała koryto dla tego potoku  - i to w  pełni zastępowało im każdą przyjemność”. „Przekroczyła już siedemdziesiąty rok życia i nie miała ani jednej zmarszczki na twarzy, lecz kwitła jakby młodzieńczą pięknością, tylko jej ręce lekko trzęsły się i wpadały w drgawki”.            

[50]O zjawisku tym wspomina już Teofrast przypisując je jednak przyzwyczajeniu się organizmu do trucizny:         T e o f r a s t, XVII, 1; obecnie J. M o w s z o w i c z, Systematyczny przegląd trujących krajowych roślin naczyniowych, Cz. 2, Dwuliścienne, zrosłopłatkowe i jednoliścienne, /w:/ Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego, Nauki Matematyczno-Przyrodnicze, Seria II, z. 12, Łódź 1962, s. 80.

[51]P s e l l o s, III, 26; S k y l i t z e s, 390; Z o n a r a s, Annales, 181, 182.

[52] P s e l l o s,  III, 26

[53] P s e l l o s, IV, 1.

[54]Z o n a r a s, Annales, 181,182.

[55] I K e d r e n o s, 505 i  G l y k a s, 585 opisują to zdarzenie dokładnie tymi samymi słowami.

[56]S k y l i t z e s, 390.

[57]P s e l l o s, VI, 12, 15.

[58]S k y l i t z e s, 388.

[59]P s e l l o s, IV, 2 - 5: „eunuch Jan [...] przyszedł w tajemnicy do cesarzowej i powiedział:  ”Zginiemy, jeśli w tych decydujących chwilach będzie się zwlekało z przekazaniem Cesarstwa Michałowi”.   Cesarzowa kazała natychmiast wezwać do siebie Michała, ubrać w szatę przetykaną złotem, włożyć mu na głowę koronę cesarską i posadzić na drogocennym tronie. Sama zasiadła przy nim w takim samym stroju, po czym wezwała wszystkich, którzy wówczas zamieszkiwali  pałacu, by złożyli im obojgu głęboki pokłon i aklamacjami powitali nową parę cesarską. Zebrani uczynili to. […] Gdy za sprawą otoczenia cesarskiego dokonała się ta wieczorna aklamacja, od razu dotarł podwójny rozkaz do prefekta Miasta: o świcie ma on oraz wszyscy senatorowie przybyć do pałacu, by razem z nimi oddać głęboki pokłon nowemu cesarzowi, a  zmarłemu wyprawić należny pogrzeb. Wezwani szli zgodnie z ceremoniałem. Wchodzili kolejno jeden po drugim w obecności pary cesarskiej siedzącej na tronie i dotykali głową podłogi. Cesarzowej składali tylko jeden hołd, autokratora ponadto całowali w prawą rękę.  Po ceremonii Michał, proklamowany cesarzem–autokratorem, miał się zajmować sprawami Cesarstwa. Zmarłemu cesarzowi Romanowi, leżącemu  na kunsztownie ozdobionych marach, zgotowano pogrzeb.  Wszyscy poszli oddać należną cześć nieżyjącemu władcy. Wśród kroczących przed marami znajdował się  brat nowego cesarza eunuch Jan, którym moje opowiadanie zajmie się w odpowiednim miejscu niniejszego dzieła. Ja również widziałem orszak pogrzebowy cesarza. Wówczas nie miałem jeszcze zarostu na brodzie, niedawno przystąpiłem zaledwie do lektury arcydzieł poetyckich. Przyglądając się bacznie leżącym zwłokom, nie mogłem w nich rozpoznać zmarłego, tak inna była barwa cery i kształt zwłok. Gdyby nie insygnia, nigdy bym nie odgadł, że nieboszczyk jest cesarzem. Twarz jego była zniszczona, nie rozlana, lecz jakby nabrzmiała, cera uległa całkowitej zmianie. Nie była to cera zwykłego trupa, lecz raczej przypominała barwę skóry zwłok nabrzmiałych i bladych od wchłoniętych trucizn, tak że pod skórą nie było widać naczyń krwionośnych. Włosy na głowie i brodzie przerzedziły się do tego stopnia, że wyniszczone części ciała przypominały łan zboża, którego nagość z dala rzuca się w oczy.  Jeśli ktoś zapłakał nad nieżyjącym, to tylko dlatego, że sam widok wyciskał łzę z oczu. Wśród całego tłumu nikt nie wypowiedział o zmarłym ani jednego życzliwego słowa; jedni ze względu na to, że doświadczyli od niego wiele zła, inni z tego powodu, że nie zaznali odeń nic dobrego i albo przyglądali się pochodowi pogrzebowemu, albo widząc orszak przyłączali się do niego. Tak więc zakończył swe życie i taki miał pogrzeb. Ze wszystkich trudów i wydatków, jakie włożył w budowę klasztoru, pozostała mu jedna tylko korzyść – mały kącik w kościele klasztornym, dokładnie taki, jaki był niezbędny do złożenia jego zwłok”. 

 

Tomasz Kotala